A.Komorowska „Promieniowanie teatru. Ostatni dramat Karola Wojtyły”

42,00 

Najniższa cena z ostatnich 30 dni: 42,00 .

2 w magazynie

POWRÓT DO SKLEPU

Opis

„>Filozof, teolog, uczestnik Vaticanum II, gorliwy duszpasterz. Dodajmy do tego: zdolny student, aktor, nadto człowiek mający doświadczenie ciężkiej pracy fizycznej. Już to wystarczy, by nakreślić wieloaspektowy portret Karola Wojtyły – Jana Pawła II. Wobec ogromu publikacji, które (jedynie z okresu przed pontyfikatem) w bibliografii Zofii Skwarnickiej zajmują bez mała 30 stron, jedno pytanie pozostaje wciąż aktualne, niejako na marginesie wszelkich badań nad tą twórczością: „Dlaczego literatura?”. Czy ten, który sprawnie posługiwał się językiem filozoficznym, teologicznym, któremu nieobce były badania naukowe oscylujące wokół problemów etycznych, potrzebował ekspresji literackiej z powodu jakiegoś braku czy też jedynie sięgał po nią z wewnętrznej potrzeby? Jest już niemal tradycją, by na wstępie rozważań osnutych wokół twórczości autora podjąć próbę odpowiedzi na to pytanie. Mimo iż nie ciąży tu na badaczu żaden przymus, z przyjemnością przedstawię własną propozycję. Jednakże niech wszystko, co zostanie dalej napisane, pozostanie w cieniu tego jednego: przekonania o tajemnicy, od jakiej ostatecznie odbiją się wszystkie mniej lub bardziej uzasadnione pomysły wszelkiego rodzaju naukowców i miłośników literatury. Tajemnica zaś autora „Promieniowania ojcostwa” zdaje się leżeć gdzieś w pobliżu tajemnicy słowa. Z tego miejsca wypada zatem zacząć poszukiwania.”>Kiedy Karol Wojtyła, młody, ciekawie zapowiadający się poeta i utalentowany aktor, zdecydował zerwać z poezją, zamilkł artystycznie na czas formacji seminaryjnej – zrezygnował nawet z opracowania biografii Świętego Brata Alberta Chmielowskiego. Jednocześnie jego „Pieśń o Bogu ukrytym” okazała się zapowiedzią późniejszego powrotu do słowa, lecz już w innym jego wymiarze – mistycznym, to jest sięgającym Niewyrażalnego. Wówczas słowo przestało być misją samą w sobie, zaczęło mieć wagę o tyle, o ile niosło ze sobą większą Prawdę. Choć lepiej byłoby powiedzieć: próbowało sięgnąć Prawdy, stale skazane na niepowodzenie – jak legendarny chłopiec spotkany przez Świetego Augustyna, zamierzający przelać ocean do wykopanego przez siebie dołka. A mimo to powstawały dzieła ze wszech miar godne uwagi, oryginalne artystycznie, choć nieaspirujące do sukcesu literackiego. Dzieła, których moc leży w sile wyrazu, a ta wyrasta z głębokiego doświadczenia duchowego. Jednak pytanie powraca: dlaczego w trakcie gorliwej, pełnej zaangażowania posługi kapłańskiej, a potem biskupiej, powstał szereg utworów poetyckich oraz dwa dramaty? Dlaczego wreszcie pod koniec życia papieża, zwanego często „Wielkim”, otrzymaliśmy jeszcze jeden utwór – „Tryptyk rzymski” .”>Wiele wskazuje na to, że myśli zawarte w poezji i dramatach sprzed wyboru na Stolicę Piotrową pojawiają się nie tylko w artykułach duszpasterskich i powstających równolegle z nimi pracach naukowych, lecz także korespondują z myślami późniejszymi. Wyraźnie widać to na przykładzie refleksji o miłości małżeńskiej, snutych zarówno we wczesnych publikacjach z zakresu etyki, jak i w obszernym dziele „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich…”, będącym zapisem papieskich mów katechetycznych. Niezwykła zbieżność skłania do namysłu nad jednością myśli Karola Wojtyły – Jana Pawła II. Więcej nawet, powstawanie nowych dzieł wraz z upływem czasu stanowiło o sile tej twórczości – będącej ciągłym powracaniem do tematów jako przedmiotu medytacji autora – oraz potęgowało wrażenie jej jedności. Jedność ta prowokuje do pytania o miejsce dzieł dramatycznych w myśli o ludzkiej (i Boskiej) miłości. Wiele wskazuje na to, iż można by mówić w przypadku twórczości tego autora o swoistym „sprawdzaniu” myśli filozoficznej i teologicznej, a także własnych doświadczeń duchowych i duszpasterskich – w słowie poetyckim. Lub też o „przepuszczaniu przez pryzmat poezji” tego, co rodziło się w rozważaniach intelektualnych i duchowych medytacjach. Zresztą cała literatura tworzona przez Wojtyłę nosi znamiona medytacji. Co więcej, zarówno poezja, dramaturgia, jak i wszelkie inne wypowiedzi autora cechuje konsekwencja w doborze słów. Można powiedzieć wręcz o jego indywidualnym słowniku, w którym pewne słowa nabierają określonego, właściwego dla tej twórczości znaczenia. Tak dzieje się w przypadku słów: „profil”, „próg”, „ciężar (właściwy)” oraz innych. To także dzięki nim na różnych etapach twórczości można odnaleźć te same motywy i myśli oraz śledzić ich przemiany. Jeszcze ciekawiej rzecz jawi się wówczas, gdy pierwsze zalążki niektórych myśli uobecniają się najpierw w literaturze, zanim wejdą na stałe do filozofii. Wszystko to – zarówno słowa klucze, jak i „uprzedzanie” filozofii literaturą – odnajdujemy w dramacie „Promieniowanie ojcostwa”oraz poprzedzającym go „Przed sklepem jubilera”.”>A jeżeli tak jest, to odpowiedź na pytanie „Dlaczego literatura?” ożywa nowym znaczeniem. Włączając zarówno refleksje, jak i doświadczenie (duchowe i duszpasterskie) w wersy poezji i dramatów, Karol Wojtyła na bieżąco budował swoją myśl – przepuszczając przez język poetycki, pogłębiał ją i zadawał pytania językom pozaliterackim. Poezja byłaby zatem nie tylko dodatkiem do działalności filozoficznej i teologicznej, lecz także jej motorem oraz miejscem, w którym dochodzi do głosu właściwa głębia problemów – podobnie jak, według słów Danuty Michałowskiej, w medytacyjnej interpretacji roli Bolesława Śmiałego w rapsodycznym wystawieniu <em>Króla-Ducha </em>Słowackiego „doszło do głosu” powołanie, mające potem wydać tak wspaniałe owoce. I tu wracamy do znaczenia, jakie dla młodego Wojtyły miało słowo, a raczej – jakiego znaczenia nabrało wraz z przełomem duchowym.</p> <p>Język literacki, poetycki pozwala na przekraczanie granic słowa. W tym sensie jest najlepszym nośnikiem tych myśli, które same próbują znieść granice, tutaj – granice między Bogiem a człowiekiem, choć nie tylko. Sama idea jest zgodna z nauczaniem Kościoła o Odkupieniu, lecz jednocześnie jest próbą dotarcia do tej głębokiej prawdy o „granicy zniesionej” dzięki wcieleniu Syna Bożego i Jego ofierze przywracającej człowiekowi utraconą łączność z Bogiem – Stwórcą i Ojcem. A jednak aby sięgnąć myślą czy sercem (na sposób mistyczny) po tę prawdę, potrzebne jest dogłębne penetrowanie możliwości ludzkiego sposobu wyrażania. Mistycy, którzy mieli bezpośredni dostęp do rzeczywistości Boga, wciąż czując niedosyt i wciąż na nowo stając przed najwyższą Tajemnicą, czuli wewnętrzną potrzebę (czy też postępowali zgodnie ze wskazówkami przełożonych w duchu posłuszeństwa) przekazania swojego doświadczenia za pomocą słowa pisanego. Warto podkreślić, że tematy podjęte przez Wojtyłę w dramatach na sposób mistyczny nie są „wiedzą tajemną”, lecz treścią wypełniającą dzieła teologiczne i filozoficzne różnych epok. Same w sobie nie stanowią wiedzy „wlanej” dzięki łasce, lecz sposób ich zgłębiania ma w sobie wiele z doświadczenia mistycznego. Tu tkwi niezwykłość tej sztuki, która – będąc głęboko religijna – nie mówi wprost o Bogu, lecz jednocześnie wprowadza słowem literackim w Tajemnicę, która, wyrażana precyzyjnym językiem teologii, pozostaje prawdą wiary i rozumu (choć dla rozumu niedostępną), a dopiero „przepuszczona” przez żywe doświadczenie i niezwykłą duchową wrażliwość staje się także prawdą serca.</p> <p>Język literacki przekracza granice słowa, rozsadzając jego semantykę, umożliwiając nawarstwianie znaczeń, operowanie paradoksem, łączenie kategorii czasu i przestrzeni, a tym samym budowanie krajobrazów wymykających się potocznemu postrzeganiu. Wprawne posługiwanie się językiem poezji umożliwia zawarcie na niewielu stronach treści wypełniających obszerne dzieła teologiczne. Tym samym jest to ten sposób wyrazu, upodobany przez mistyków, który zbliża do Boskiego odbioru świata – prostego, intuicyjnego, dalekiego od pojęciowego rozumowania. Już tylko na podstawie powyższych uwag widać, że gwałt dokonany na semantyce nie bywa celem samym w sobie, lecz jest wykroczeniem poza granice ludzkiego myślenia. Język ma nieść myśl, ideę – takie było pierwotne założenie Teatru Rapsodycznego. I dopóki jest to myśl ludzka, nawet wyrażona językiem literackim, można doskonalić sposób jej przekazu, by idea docierała do odbiorcy z całą swoją mocą. Jednak gdy chodzi o zamysł Boga i rzeczywistość duchową, słowo musi przekraczać własne granice, musi rozsadzać formy, którymi się posługuje (stąd nie dziwią opinie badaczy, że utwory Wojtyły prędzej przenikną przez granice gatunku niż zrealizują jego założenia).</p> <p>Literatura, przekraczając formy wyrażania, przekracza także (tym bardziej) dziedziny ludzkiej myśli. Dramat czy poemat niezauważalnie stają się medytacją teologiczną, filozoficzną, a z tych przechodzą w mistyczną kontemplację odsłaniającej się Pełni. Tym samym, jak się wydaje, dla Karola Wojtyły literatura jest spoiwem wędrówek myśli ludzkiej, tym, co buduje jedność, integralność już nie tylko intelektualną, lecz ogólnie: integralność osoby w jej postrzeganiu, rozumieniu, odczuwaniu, porządkowaniu doznań. I nie poprzestaje na tym. Dzięki słowu poetyckiemu to, co ludzkie, unosi się ku rzeczywistości ponadludzkiej, duchowej. Przy tym od razu należy zastrzec, że tak wielka waga słowa nie prowadzi do jego absolutyzacji. Można raczej mówić o specyficznie instrumentalnym traktowaniu słowa, takim, które jest zarazem dostrzeganiem jego wielkości i pokorą wobec niego oraz cichym założeniem, że słowo samo powinno stać się „przezroczyste”, umniejszone wobec tego, co wyraża (wszak dotyka Niewyrażalnego).



Exclusive products

Special category of products